Aktualności

2019-10-18 18:09

Droga Maryi – Mistrzyni życia duchowego

Maryja jest naszą Matką i Mistrzynią życia duchowego. Przez łaski, jakie nam wyprasza, prowadzi nas wytrwale do Jezusa. Ojciec Pio pisał: „Jezus niech zawsze będzie w twoich myślach, w twoim sercu i przed twymi oczyma. Niech On będzie twoim początkiem, środkiem i kresem. Niech On cię wchłonie i ogarnie całe twoje życie. Matka Jezusa i nasza niech wyjedna u swego Syna tę łaskę, by całe twoje życie układało się ściśle z Bogiem, by nic, żadna rzecz tego podłego świata nie mogła cię od Niego oderwać. Niech Ona wyjedna i to, byś żył w zażyłej miłości z Jezusem…” (Epistolario II, s. 419).

 

Naszym zadaniem jest pozwolić prowadzić się Maryi jej drogą. A jaka była droga Maryi? Przyjrzyjmy się najważniejszym wydarzeniom z Jej życia oraz decyzjom, jakie podejmowała, abyśmy mogli stać się prawdziwymi uczniami Jezusa.

.

Zwiastowanie
Bóg zwraca się do Maryi z konkretnym zadaniem, projektem życia: ma zostać matką Syna Bożego, Jezusa. Nie zgadza się to z tym, co postanowiła wcześniej Maryja – chciała bowiem żyć w czystości. Jednak odpowiada Bogu: „Niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38). W tych słowach wyraża całkowite zaufanie Bogu, który nigdy nie niszczy tego, co piękne w człowieku pełniącym Jego wolę.

 

Takie małe zwiastowanie przeżywamy codziennie, gdy medytujemy nad słowem Bożym. Ono zawsze wzywa nas do czegoś, czegoś wymaga. Pismo Święte to nie tylko pobożna książka, którą czytając, mogę oceniać, wydawać o niej sąd – coś z niej przyjąć, z czymś innym się nie zgodzić. Inaczej dzieje się, kiedy potraktujemy ją jako słowo Boże – to ono mnie osądza, a nie odwrotnie. Z nim się nie dyskutuje. Albo się je przyjmuje, albo odrzuca, ale nie można udawać, że się go nie słyszy.

 

Zwiastowanie dokonuje się również poprzez wydarzenia życia, przez jakąś osobę, która staje na naszej drodze. Maryja przyjęła wolę Bożą przekazaną przez pośrednika – anioła, choć nie rozumie, jak może pozostać dziewicą, a jednocześnie być matką. Po ludzku to niemożliwe. Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego. Trzeba tylko Mu zaufać i czasami przyjąć Jego wolę w jej niezrozumiałości. Nie w sposób naiwny, ale dojrzały, jak Maryja, która rozważa: „Jakże się to stanie?” (Łk 1,34).

 

Maryja nawiedza św. Elżbietę
Maryja, gdy tylko usłyszała, że jej krewna jest w potrzebie, od razu przychodzi jej z pomocą. To, że została wybrana na matkę Mesjasza, wcale jej nie przeszkadza spełniać bardzo pokornych posług.

 

„Maryja poszła z pośpiechem” (Łk 1,39) – nie zastanawia się nad tym, że podróż będzie długa i uciążliwa, by znaleźć wymówkę. Ona, gdy dostrzega człowieka w potrzebie, od razu mu pomaga. Trzeba odrzucić wszystkie bezużyteczne myśli, aby być dyspozycyjnym dla bliźniego.

 

Ojciec Pio pisał: „Rozważaj i miej przed oczyma umysłu wielką pokorę Matki Bożej i naszej, która w miarę wzrostu w Niej darów niebiańskich stawała się coraz pokorniejsza, do tego stopnia, że gdy Ją osłoniła moc Ducha Świętego i stała się Matką Boga, mogła śpiewać: „Oto ja służebnica Pańska”. To samo nasza najdroższa Matka wyśpiewała w domu św. Elżbiety, choć nosiła w swoim dziewiczym łonie Słowo, które stało się ciałem. A więc wraz ze wzrostem darów Bożych niech wzrasta i twoja pokora” (Epistolario II, s. 420).

 
 

Narodzenie Jezusa
Bóg wypełnia swoje obietnice w najmniej oczekiwanym momencie i w miejscu, które wydaje się zupełnie nieodpowiednie. Maryja z Józefem chodzi od domu do domu, prosząc o nocleg. Wszędzie spotyka się z odmową. W takiej sytuacji wielu ludzi załamuje się, rezygnuje, poddaje się, ale nie Maryja. Nie wpada w panikę, jak czyni to wielu z nas, gdy coś dzieje się nie po naszej myśli. Maryja znajduje wyjście z sytuacji – grota za miastem. Nie widzi w tym nic dziwnego. Jak wiele problemów rozwiązuje się, gdy nie uciekamy od nich, ale przeżywamy je do końca.

 

Ojciec Pio pisał: „Staraj się kochać swoje uniżenie. A kochać uniżenie, to znaczy być pokornym, spokojnym, miłym, ufnym podczas ciemności i niemocy. Wtedy, powtarzam, nie niepokój się, nie martw się i nie dręcz się tym wszystkim, co jest, ale szlachetnym sercem – nie mówię, że radośnie – śmiało i nieustannie przyjmuj wszystkie krzyże” (Epistolario III, s. 566).

 
 

Ofiarowanie
Jezus nie jest własnością Maryi. Maryja to rozumie i zgadza się z tym. Nie zatrzymuje Jezusa tylko dla siebie, ale daje Go światu.

 

Jeśli otrzymaliśmy więcej niż inni, to nie jest to tylko dla nas, nie możemy sobie przywłaszczać darów Bożych. One są też dla innych.

 
 

Zgubienie i znalezienie Jezusa w świątyni
„Czemuście Mnie szukali? […] Oni jednak nie rozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2,49-50). Te słowa prawdopodobnie przekazała Łukaszowi Ewangeliście sama Maryja. Zobaczmy, Maryja przyznaje się przed wszystkimi, że czegoś nie rozumie, czegoś nie wie. Jest pokorna i mówi prawdę o sobie.

 

Często spotyka nas wiele bolesnych wydarzeń, które dezorganizują nasze życie. Zamiast rozpaczać i buntować się przeciwko Panu Bogu, powiedzmy sobie: ja tego jeszcze nie rozumiem. Pamiętajmy, że zawsze to Jezus ma rację, a nie my: „Nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mojego Ojca?” (por. Łk 2,49).

 
 

Ukryte życie w Nazarecie
Nazaret był wioską tak małą, że w Starym Testamencie nie ma o nim żadnej wzmianki, ani też u Józefa Flawiusza. Nie był zaznaczony na mapach rzymskich! Życie w Nazarecie sprowadzało się do zabezpieczenia odpowiedniego zapasu wody i drewna, zajęcia się kilkoma owcami, jakąś kurą oraz posiadania dwóch kamieni młyńskich do mielenia ziarna. Cała reszta to monotonia, niekończące się dni i lata! Trzydzieści lat!

 

Maryja wciąż patrzy na swojego syna. Taki sam chłopiec jak inni: śpi, pracuje, modli się. Wciąż te same zajęcia. Nic się nie zmienia. Codzienność. Zapewne nieraz Maryja przypominała sobie słowa anioła: „Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32), a tymczasem widziała chłopca, potem młodzieńca, mężczyznę – jak inni. Nic nadzwyczajnego. A może to wszystko było tylko iluzją, może nie było żadnego anioła? Milczenie. Żadnych znaków.

 

Podobnie dzieje się czasami w naszym życiu duchowym. Ciągle te same modlitwy, ta sama Msza Święta, te same kazania, ten sam proboszcz. Żadnych szczególnych znaków. Niektórym może się wydawać, że wierząc w Jezusa, ulegli jakiejś iluzji. Przychodzi oziębłość, monotonia, brak radości i entuzjazmu w wyznawaniu wiary. Pojawiają się pytania: Po co to wszystko? Może czas poświęcony na modlitwę jest czasem zmarnowanym?

 

Z sytuacji nudy i apatii ratuje nas wierność. Maryja była wierna. Nie poddawała się zniechęceniu: „Niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1,38). Te słowa wypowiadane codziennie właściwie ustawiają nasze życie. Bóg cały czas działa w naszej duszy. Jego działanie jest dyskretne, a zarazem głębokie, niewidoczne dla naszych oczu, które zatrzymują się na tym, co widzialne. Jest to czas oczyszczania naszej wiary.

 

Ojciec Pio pisał: „Jak odległa jest nadzieja tego zwycięstwa, kiedy na wszystko patrzy się z ziemi tego wygnania! Jak natomiast jest bliska i pewna, kiedy się na to patrzy z domu Boga, doznając wsparcia tej Najświętszej Matki” (Epistolario I, s. 576).

 

„Nie ma bowiem dla nas innej drogi niż tylko ta, na której walczyła nasza Matka. Nie rezygnujmy nigdy z tej drogi, my, którzy przecież pragniemy dojść do celu (Epistolario I, s. 602).

ks. Mariusz Kaczmarski OFMCap

POWRÓT DO CZYTELNI

 

 

***

Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwik Maria Grignion de Montforty

Fałszywi czciciele Najświętszej Maryi Panny

Mała koronka do Najświętszej Dziewicy

Ludwik Maria Grignion de Montfort’a: „Kto nie ma Maryi za Matkę, ten nie ma Boga za Ojca”

Ks. Piotr Glas              

czytaj więcej...